Dodano6 lat temu

Chorzy z NTM w systemie opieki zdrowotnej

7
odpowiedzi
363
wejść
0
ocena
Odpowiedzi [ 7 ]
00
Dodano 6 lat temu
Wielu pacjentów dotyka ten problem. Nowe leki nie są refundowane. Lekarze wypisują tańsze dlatego, że chorych nie stać na nowe. Nie możemy się obwiniać. Ogromna część społeczeństwa nie ma wystarczających przychodów, aby móc sobie pozwolić na nowoczesne metody leczenia. Jedynym rozwiązaniem jest zwiększenie finansowania służby zdrowia i odpowiednie zmiany w funkcjonowaniu systemu, który trzeba zlikwidować i zbudować od zera. Przez lata powstało wiele dziur, które rozpaczliwie próbuje się łatać zamiast podejść do problemu kompleksowo. Z drugiej strony trudno oczekiwać, że refundowane będą nowoczesne terapie stosowane we wszystkich schorzeniach. Zawsze będą różnice. Będą się jednak wyrównywać przy odpowiednim zarządzaniu finansami.
00
Dodano 6 lat temu
Pacjenci nie mają pieniędzy na leczenie przez co znajdują się w sytuacji bez wyjścia. Skuteczność terapii jest uzależniona od szybkiego rozpoczęcia i regularnego podawania leków. Tragedią jest utrata zdolności kontrolowania tego co dzieje się z naszym ciałem tylko dlatego, że nie ma pieniędzy na leczenie. Niestety nie można pomóc wszystkim. Istnieje kilka dróg uzyskania pomocy, m.in. dzięki pomocy społecznej, ale nie będzie ona wystarczająca do nowych terapii. Finansowane mogą być te podstawowe, łatwo dostępne.
00
Dodano 6 lat temu
To straszne, że tak trudno jest uzyskać dostęp do nowoczesnego leczenia wielu chorób w tym OAB. Z pewnością pieniądze by się znalazły gdyby tylko były odpowiednio rozparcelowane. Nie tylko w obrębie samej służby zdrowia. Tyle funduszy marnuje się w innych dziedzinach, a pacjenci mimo iż płacą składki muszą szukać pomocy gdzie indziej. Pomoże zwiększenie finansowania służby zdrowia, ale nie wiadomo jak ostatecznie sprawa się rozstrzygnie. Potrzebujemy zdecydowanych działań - nie tylko rozmów i doraźnego rozwiązywania problemów.
00
Dodano 3 lata temu
Pacjenci z pęcherzem nadreaktywnym często zmagają się być może " przede wszystkim " z wieloma trudnościami natury psychologicznej i społecznej. Osoby cierpiące na pęcherz nadreaktywny często borykają się z zaburzeniami zdrowia psychicznego, przejawiającymi się poczuciem wstydu, zakłopotaniem, niską samooceną, a w niektórych przypadkach nawet występowaniem epizodów depresyjnych i lękowych. Badacze, oceniając poziom lęku i depresji u kobiet z naglącym nietrzymaniem moczu, stwierdzili, że u 56,6% badanych występował lęk, a u 37,6 % depresja. Obydwa te wymiary, u niektórych badanych, związane były z nasileniem objawów nietrzymania moczu, niemniej nie występowały one wyłącznie u kobiet mających problem z nietrzymaniem moczu. Ważnym elementem kompleksowego podejścia do tej choroby jest wsparcie takich osób. Wskazane jest szerokie edukowanie oraz informowanie opinii publicznej o skali występowania problemu, możliwościach leczenia, a także o metodach profilaktyki (gimnastyka, zdrowy styl życia). Choroby związane z oddawaniem moczu czy kontrolą pęcherza nadal stanowią temat tabu, a dwie trzecie chorych zgłasza się do specjalisty po ponad dwóch latach od wystąpienia pierwszych objawów choroby. Wiedza lekarzy POZ na temat OAB jest niewystarczająca. Pierwszą osobą, która powinna zdiagnozować i odpowiednio pokierować pacjenta, jest lekarz rodzinny. Tymczasem chorzy, często zanim trafią do specjalisty, są przez kilka lat bezskutecznie leczeni antybiotykami, gdyż symptomy pęcherza nadreaktywnego przypominają zakażenie dolnych dróg moczowych. Obecnie w Polsce na liście leków refundowanych znajdują się jedynie dwie substancje (5 leków) stosowane w terapii zespołu pęcherza nadreaktywnego (OAB). Oznacza to, że pacjenci, u których terapia za pomocą Solifenacyny i Tolterodyny nie powiodła się lub wiązała się ze zbyt uciążliwymi skutkami ubocznymi nie mają już możliwości skorzystania z refundowanej farmakoterapii. Tymczasem, czynnikiem decydującym czy i jaką terapię podejmie chory jest jej cena. Oznacza to, że obecnie większość chorych nie ma dostępu do optymalnej dla nich terapii, bądź zmuszonych jest w ogóle zaniechać leczenia. Taka sytuacja, w świetle obecnej wiedzy medycznej, jest niedopuszczalna. „Fakt, że OAB jest wynikiem wielu procesów patologicznych może oznaczać konieczność indywidualnego dostosowania farmakoterapii dla danego pacjenta. Dlatego też obecnie nie ma jednego, idealnego leku, który mógłby być zastosowany u wszystkich pacjentów z OAB.” Decydenci podejmując decyzje refundacyjne powinni brać pod uwagę fakt, że czynnikiem determinującym postępowanie terapeutyczne wobec pacjenta jest polityka refundacyjna państwa. Wobec czego należy zagwarantować osobom z OAB nie tylko szeroki dostęp do podstawowego leczenia lekami antycholinergicznymi, ale także możliwość podjęcia alternatywnej terapii farmakologicznej, a w najcięższych, najbardziej opornych na leczenie przypadkach, możliwość skorzystania z terapii zabiegowej. Usunięcie ograniczeń w dostępie do refundowanych leków na OAB, w postaci konieczności wykonania bardzo przykrego dla pacjentów i kosztownego dla budżetu państwa badania urodynamicznego. Minister Zdrowia poprzez zdefiniowanie jednostki chorobowej „zespół pęcherza nadreaktywnego potwierdzony badaniem urodynamicznym” stworzył sztuczne bariery mające ograniczyć dostęp do farmakoterapii. Specjaliści medycyny wskazują (list otwarty do Ministra Zdrowia z dnia 9 lutego 2012 r.), że badanie urodynamiczne nie jest ani konieczne ani nawet wskazane, aby zdiagnozować OAB. Badanie to jest niezgodne z obowiązującymi w Polsce i na świecie standardami, co oznacza, że wymóg ten powinien być traktowany w kategorii marnotrawienia publicznych pieniędzy. „Większość pacjentów z objawami zespołu pęcherza nadreaktywnego nie będzie miało jakichkolwiek wykrywalnych anomalii stwierdzonych badaniem urodynamicznym. Ze względu na to, że badanie to jest nieprzyjemne dla pacjenta, niesie ze sobą pewne zagrożenia (uszkodzenie dróg moczowych, infekcja dróg moczowych), a ponadto jest kosztowne, z punktu widzenia medycznego, socjoekonomicznego jak i naukowego wykonywanie badania urodynamicznego nie jest uzasadnione. Międzynarodowe środowisko medyczne jest zatem przekonane, że przed wdrożeniem terapii, a w szczególności terapii medycznej, obowiązek przeprowadzenia badania urodynamicznego nie jest ani konieczny ani wskazany . Należy zagwarantować chorym dostęp do wszystkich skutecznych form leczenia sprawdzonych na świecie. Pamiętajmy, że nie ma jednej metody, która byłaby efektywna we wszystkich przypadkach. Niestandardowe terapie bardzo często zalecane są chorym, u których leczenie podstawowe nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Głównym czynnikiem decydującym o wyborze metody leczenia jest cena. Aby chory zastosował się do zaleceń specjalisty, zaproponowana forma terapii musi być dla niego akceptowalna pod względem ekonomicznym, w innym przypadku prędzej czy później zaniecha leczenia. Oznacza to, że specjalista nie wybiera terapii optymalnej dla danego pacjenta, tylko dostępną pod względem finansowym. W rzeczywistości, postępowanie terapeutyczne zdeterminowane jest poprzez politykę refundacyjną państwa. Obecnie pacjenci, którzy nie zareagowali na leczenie lekami antycholinergicznymi: Tolteradyną (pierwszy wybór - najtańsza dostępna w refundacji substancja), następnie Solifenacyną (drugi wybór) nie mają alternatywy. Potrzebne są rozwiązania, które umożliwią pacjentom opornym na farmakoterapie I rzutu kontynuowanie terapii innymi lekami antymuskarynowymi, a w przypadku gdy ta nie przyniesie oczekiwanych rezultatów, agonistami receptorów beta-3-adrenergicznych. Również pacjenci, którym zaleca się terapię w postaci neuromodulacji krzyżowej nie mają w Polsce dostępu do refundowanego leczenia. Teoretycznie chorzy mogą, po uzyskaniu zgody konsultanta krajowego w dziedzinie urologii, ubiegać się o zgodę Narodowego Funduszu Zdrowia na refundowane leczenie za granicą. Jednak procedura ta jest bardzo skomplikowana do przeprowadzenia. Tymczasem neuromodulacja krzyżowa rekomendowana jest min. przez Międzynarodowe Konsultacje ds. Kontynencji (ICI) – grupę doradczą przy Światowej Organizacji Zdrowia oraz Europejskie Towarzystwo Urologiczne w ramach leczenia pacjentów z mieszanym nietrzymaniem moczu lub pęcherzem nadreaktywnym, u których inne formy terapii okazały się nieskuteczne. „Zgodnie z wytycznymi EAU, ICI i NICE neuromodulacja krzyżowa mikcji przy pomocy implantu zaliczana jest do wysokospecjalistycznego postępowania drugiego stopnia, gdy wyczerpane zostały możliwości leczenia zachowawczego.” Eksperci szacują, że przewidywane zapotrzebowanie na implantację neuromodulatorów w Polsce może dotyczyć około 100 pacjentów rocznie. Fizjoterapia jest ważnym elementem wspomagającym leczenie - prowadzi do zmniejszenia parć naglących. Wykazano, że postępowanie terapeutyczne łączące gimnastykę rehabilitacyjną z odpowiednią farmakoterapią przynosi optymalne rezultaty. Metoda ta cieszy się dużym zainteresowaniem chorych, ponieważ jest mało uciążliwa i pozbawiona działań ubocznych. W wielu krajach (np. Holandia, Szwecja, USA) taka forma terapii jest współfinansowana przez państwo. Fizykoterapia ma ogromne znaczenie terapeutyczne, ale również profilaktyczne „[…]w Australii, podczas wizyty pacjentki u ginekologa, pielęgniarki kontrolują umiejętność wykonywania przez pacjentkę skurczów mięśni miednicy mniejszej. Jeśli nie posiada ona takiej umiejętności, otrzymuje odpowiedni instruktaż. We Francji, wszystkim kobietom po urodzeniu pierwszego dziecka zalecane są profilaktyczne ćwiczenia z ciężarkami dopochwowymi.” Terapia OAB nie mieści się w ramach jednego czy kilku stałych elementów leczenia, wręcz przeciwnie jest terapią indywidulaną, często prowadzoną za pomocą metod skojarzonych, bazujących na kilku terapiach jednocześnie. Dlatego, tak ważny jest szeroki dostęp do diagnostyki oraz leczenia zarówno zachowawczego, farmakologicznego, jak i zabiegowego, pozwalający lekarzom oraz chorym dobrać odpowiednią ścieżkę postępowania. Niemniej, „złotym standardem” w leczeniu zespołu pęcherza nadreaktywnego wciąż jest farmakoterapia. Mimo intensywnych prac prowadzonych przez naukowców na całym świecie, nadal nie udało się opracować jednego, skutecznego w przypadku wszystkich chorych, preparatu. Indywidulane podejście do diagnostyki i leczenia pęcherza nadreaktywnego jest więc podstawowym warunkiem sukcesu terapeutycznego. Tym bardziej dziwi polityka refundacyjna resortu zdrowia – ograniczanie chorym dostępu do leków antycholinergicznych (urzędnicy przy tak dużej ofercie substancji stosowanych w leczeniu OAB dostępnych na polskim rynku, zdecydowali się umieścić na liście leków refundowanych jedynie dwie z nich) oraz brak terapii II rzutu. Równie ważny jest dostęp do informacji oraz edukowanie społeczeństwa, że dolegliwości ze strony układu moczowego nie są nieodzownym elementem starości, konsekwencją ciąży czy też uszkodzeniem, którego nie można cofnąć i pozostaje jedynie pogodzić się z takim stanem rzeczy. Ocena sytuacji osób cierpiących na zespół pęcherza nadreaktywnego, biorąc pod uwagę ww. aspekty, nie wypada pozytywnie. Pacjenci w Polsce wciąż muszą borykać się z: − brakiem edukacji zdrowotnej nt. profilaktyki, diagnostyki oraz leczenia OAB, − utrudnionym dostępem do specjalistów urologii, ginekologii (tylko niewielka część z nich podejmuje się leczenia tego schorzenia), − niedostateczną wiedzą lekarzy POZ nt. pęcherza nadreaktywnego oraz niechęcią do podjęcia tematu uważanego powszechnie za wstydliwy, − pozamedycznymi barierami w dostępie do już refundowanych leków, − brakiem polityki państwa umożliwiającej szerszy, ale kontrolowany dostęp do farmakoterapii, − brakiem refundacji fizjoterapii, − brakiem refundacji neuromodulacji krzyżowej, − ograniczoną refundacją środków absorpcyjnych (niskie limity cenowe i ilościowe). ( treści z raportu stowarzyszenia Uro Conti ).
00
Dodano 3 lata temu
Nietrzymanie moczu (NTM) nie boli, spycha jednak ludzi na margines życia społecznego. Zdarza się, że chorzy ograniczają swoje życie zawodowe i towarzyskie. Dlatego tak istotne jest skuteczne leczenie tej przypadłości. Wprawdzie, jak twierdzą eksperci, mamy dość szeroki wachlarz możliwości, jednak nadal brakuje leków drugiego rzutu oraz powszechnego dostępu do niektórych opcji terapeutycznych. Problemem jest też wstyd wciąż towarzyszący chorym... Inkontynencja zwana inaczej nietrzymaniem moczu (NTM) to dolegliwość uznana przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) za chorobę cywilizacyjną. Szacuje się, że problem ten wśród krajów rozwiniętych może dotykać 4-8 proc. społeczeństwa. Otóż nietrzymanie moczu to przypadłość obejmująca jakikolwiek epizod niezależnego od woli wycieku moczu z pęcherza moczowego. NTM samo w sobie nie jest też chorobą, jest jednak objawem bądź to nieprawidłowości budowy układu moczowego, bądź też zaburzeń funkcji tego układu, czy też chorobą układu nerwowego, ginekologiczną, gruczołu krokowego, może też wynikać ze starości. Choroba ta dotyka osób w każdym wieku, jednak nasila się z wiekiem. Trzeba też pamiętać, że dolegliwość ta dwukrotnie częściej dotyczy kobiet niż mężczyzn. Na świecie z NTM zmaga się średnio co trzecia kobieta, ok. 30 proc. z nich jest w wieku przed menopauzalnym a pozostałe w pomenopauzalnym. Niestety, statystyki są bezlitosne w grupie kobiet po 50. roku życia na NTM cierpi już co druga kobieta, a w wieku powyżej 70 lat, współczynnik ten sięga 80 procent. Z tej populacji pacjentek leczeniu farmakologicznemu czy zabiegowemu powinno być poddanych ok. 40-50 proc. chorych. Niestety szacujemy, że w Polsce leczonych jest jedynie ok. 10 procent. Za ten stan rzeczy odpowiada szereg czynników. Jednym z nich jest przekonanie wśród chorych, że NTM, to "wątpliwy przywilej" starości, z którym nie można nic zrobić. Wielu chorych uważa też, że jest to na tyle wstydliwa dolegliwość, że najlepiej będzie nie przyznawać się do niej. To przykre schorzenie związane z kontrolą pęcherza czy oddawaniem moczu nadal niestety determinuje bariera źle pojętego wstydu czy zakłopotania. Ze statystyk wynika, że pomimo tego, iż żyjemy w XXI wieku po poradę lekarską związaną z faktem nietrzymania moczu udaje się jedynie co trzeci chory, a dwie trzecie z nich zgłasza się do specjalisty dopiero po ponad dwóch latach od wystąpienia pierwszych objawów choroby. Niestety nie pomaga temu fakt braku współpracy pomiędzy lekarzami POZ a urologami czy ginekologami. Każdy lekarz pierwszego kontaktu, pielęgniarka czy położna środowiskowa powinny inicjować rozmowy, które sprzyjałyby identyfikacji problemu. Mam tu na myśli otwarte zadawanie pytań, takich jak np. ''Czy w ciągu ostatnich miesięcy zauważyła pani wyciek moczu nawet niewielki?'' lub ''Czy wyciek moczu nastąpił podczas ćwiczeń, kaszlu, kichania?''. Taka otwarta postawa zespołu POZ sprzyja identyfikacji problemu i umożliwia wstępne jego rozpoznanie. W niektórych europejskich krajach została wprowadzona specjalizacja szczegółowa nazwana uroginekologią. Łączy ona zakres wiedzy i kompetencji wykraczający poza podstawową specjalizację urologiczną czy ginekologiczną. Warto wiedzieć, że w chorobie tej rozróżniamy dwie różne formy. Pierwszą postacią, zdecydowanie częściej dotykającą pań jest wysiłkowe nietrzymanie moczu. Ten rodzaj dolegliwości wiąże się z pewnymi uszkodzeniami anatomicznymi, do których dochodzi po ciążach, porodach, ale też wraz ze starzeniem się organizmu oraz u kobiet, które cierpią na nadwagę. Występowaniu tej formy dolegliwości sprzyjają również pewne predyspozycje genetyczne. Z kolei przypadłość zwana nadreaktywnością pęcherza moczowego polega na na nagle pojawiającej się potrzebie oddania moczu, której może, ale nie musi towarzyszyć nietrzymanie moczu. Dolegliwość ta wraz z wiekiem także zaczyna dominować u kobiet przeważając nad postacią wysiłkową.
00
Dodano 3 lata temu
Bardzo dziękuję Pani za ten komentarz ! Tyle informacji w zaledwie kilku zdaniach :) Jednak pozwolę dodać od siebie jeszcze kilka uwag dotyczących leczenia tego przykrego schorzenia. Specjaliści podkreślają, że z nietrzymaniem moczu można sobie poradzić. Ważną rolę w terapii wysiłkowego nietrzymania moczu odgrywają fizjoterapia (polegająca na nauce ćwiczenia mięśni dna miednicy oraz treningach pęcherza moczowego) oraz pessaroterapia (stosowaniu dopochwowych urządzeń medycznych o różnym kształcie i wielkości, które zapewniają mechaniczne wsparcie dla wypadających narządów). Z kolei w wypadku nadreaktywności pęcherza moczowego wstępną formą terapii jest leczenie behawioralne. Polega ono na zmianie codziennych zachowań, czyli unikaniu pewnych płynów np. kawy, alkoholu oraz nauce schematów przyjmowania napojów, oddawania moczu, zmianie diety, rzuceniu lub ograniczeniu palenia czy redukcji masy ciała. Oprócz tych podstawowych metod terapeutycznych u chorych stosuje się także farmakoterapię i różnego rodzaju zabiegi. W Polsce w ramach refundacji dostępne są dwie substancje aktywne. Niestety pomimo tego, że pacjenci mają zapewniony dostęp do farmakoterapii to nadal istnieją duże niezaspokojone potrzeby. Nie zmieniła się np. sytuacja pacjentów z zespołem pęcherza nadreaktywnego, którzy od pięciu lat czekają na uruchomienie II linii leczenia farmakologicznego. Terapia ta jest refundowana nawet w krajach o porównywalnym z nami, a nawet niższym PKB, takich jak Czechy, Węgry czy Słowacja. Mowa tu o mirabegronie, który nie podlega refundacji, a jest farmaceutykiem z zupełnie innej grupy. To sprawia, że pacjenci, u których pierwsza linia nie zadziałała albo kupują leczenie z własnych środków, albo w ogóle z leczenia rezygnują. Jeśli chodzi o zabiegi, pacjenci mają do dyspozycji dopęcherzowe podawanie toksyny botulinowej oraz leczenie operacyjne z użyciem taśm i zabiegi założenia sztucznego zwieracza cewki moczowej. Od 1 kwietnia 2019 r., po ośmiu latach starań Stowarzyszenia "UroConti" udało doprowadzić do sytuacji, w której w katalogu świadczeń gwarantowanych w zakresie leczenia szpitalnego umieszczona została procedura neuromodulacji krzyżowej dla pacjentów cierpiących na ciężkie postacie NTM. Jest to inwazyjny zabieg, który polegają na wszczepieniu elektrod symulujących korzeń S3 rdzenia kręgowego i aparatu podobnego do rozrusznika w sercu, tzw. stymulatora, który modulując pewne impulsy prądu, powoduje zmiany aktywności tych nerwów normalizując albo likwidując objawy nadreaktywności pęcherza. Eksperci dodaję też, że poza wszystkim wciąż urealnienia wymagają limity cenowe na refundowane środki absorpcyjne oraz wprowadzenie jednego, jasnego kryterium medycznego, uprawniającego do refundacji środków absorpcyjnych.
00
Dodano 3 lata temu
Nietrzymanie moczu (NTM) jest schorzeniem, które dotyka dużej części społeczeństwa. Choć nie zdajemy sobie z tego sprawy, statystycznie cierpi na nie nawet co czwarta kobieta i co ósmy mężczyzna. To choroba społeczna, nierzadko utrudniająca codzienne czynności, a także silnie wpływająca na psychikę chorego. Nadal jednak stanowi problem intymny, o którym mówimy niewiele – to pogłębia poczucie wstydu i utrudnia przeprowadzenie skutecznego leczenia. Warto zatem dowiedzieć się, z czym związany jest problem nietrzymania moczu, jak sobie z nim radzić i kiedy prosić o pomoc lekarza. Określenie rodzaju nietrzymania moczu jest konieczne do wprowadzenia odpowiedniego leczenia osoby chorej. W tym celu należy udać się do lekarza, który – po wykonaniu badań i przeprowadzeniu dogłębnego wywiadu – będzie mógł stwierdzić, jaka jest bezpośrednia przyczyna schorzenia. Wyróżniamy cztery sklasyfikowane rodzaje nietrzymania moczu. Wysiłkowe nietrzymanie moczu powodowane jest wzrostem ciśnienia w jamie brzusznej na przykład na skutek kichania, kaszlenia czy śmiania się. Jego główną przyczyną jest uszkodzenie mechanizmów, które odpowiadają za zamykanie cewki moczowej. Najczęściej wiąże się to bezpośrednio z osłabieniem mięśni dna miednicy, na przykład spowodowanym częstymi porodami, otyłością, uszkodzeniami mechanicznymi, chorobami przebiegającymi z kaszlem czy usunięciem gruczolaka prostaty. Istotny jest także fakt, iż podczas popuszczania moczu spowodowanego wysiłkowym NTM nie odczuwa się parcia na pęcherz. Warto zatem zwrócić uwagę na ten aspekt, gdyż może on być przydatny podczas diagnozowania schorzenia. Wysiłkowe nietrzymanie moczu to rodzaj NTM najczęściej występujący wśród kobiet, które przez wzgląd na różnice anatomiczne są dużo bardziej narażone na osłabienie lub uszkodzenie mięśni dna miednicy niż mężczyźni. Naglące nietrzymanie moczu - określane także jako nietrzymanie moczu z nagłym parciem. Objawia się bardzo silną potrzebą oddania moczu, nawet jeśli pęcherz był niedawno opróżniany. Jest to spowodowane nadmierną pobudliwością mięśni pęcherza, czasami związaną z tak zwanym pęcherzem nadreaktywnym (OAB). Naglące nietrzymanie moczu może być spowodowane infekcją, zapaleniem pęcherza, ale także chorobami neurologicznymi, a w przypadku mężczyzn chorobami gruczołu krokowego. Jego objawami są przede wszystkim częstomocz, konieczność oddania moczu w nocy oraz naglące parcia. Warto zawrócić uwagę zwłaszcza na ostatni objaw, który wyklucza wysiłkowe nietrzymanie moczu. Postać mieszana jest połączeniem dwóch powyższych rodzajów nietrzymania moczu. Według badań może dotyczyć nawet 29% osób z nietrzymaniem moczu. Nietrzymanie moczu z przepełnienia - rodzaj nietrzymania moczu, który najczęściej dotyka mężczyzn. Nierzadko związany jest z przeszkodą podpęcherzową, na przykład powiększoną prostatą, która uniemożliwia moczowi prawidłowe odpłynięcie z pęcherza. W ten sposób pęcherz zapełnia się i nie jest w stanie utrzymać znajdującej się w nim zawartości. Mocz wycieka zatem przez cewkę bezwiednie, w niewielkich ilościach. Niemożliwe jest także całkowite jego opróżnienie, dlatego mikcje są częste i nierzadko bolesne. W tym przypadku konieczne jest szybkie zdiagnozowanie oraz usunięcie przeszkody – może być ona bowiem związana ze zmianami nowotworowymi. Odpowiednia metoda leczenia nietrzymania moczu może być dobrana dopiero w momencie, w którym określony zostanie rodzaj schorzenia. W tym celu należy udać się do lekarza rodzinnego, który skieruje nas do urologa bądź w przypadku kobiet do ginekologa. Istnieje kilka metod leczenia nietrzymania moczu, w zależności od diagnozy wykazującej rodzaj oraz stopień nietrzymania moczu. Leczenie zachowawcze opiera się przede wszystkim na fizjoterapii, a zatem na ćwiczeniach mięśni dna miednicy (mięśni Kegla). Fizjoterapia jest wsparciem przy wszystkich rodzajach nietrzymania moczu, jednak poleca się ją przede wszystkim osobom cierpiącym na wysiłkowe NTM – zwłaszcza we wczesnych fazach. Stanowi także rodzaj profilaktyki przeciw temu schorzeniu. Ćwiczenia mięśni Kegla powinno się wykonywać codzienne, początkowo pod okiem specjalisty, który ma za zadanie nauczyć pacjenta prawidłowych zachowań i wykazać ewentualne błędy popełniane podczas treningów. Fizjoterapia nie daje natychmiastowych efektów, jednak jest niezwykle skuteczna – znacząco wzmacnia mięśnie dna miednicy, a co za tym idzie umożliwia lepsze kontrolowanie oddawania moczu. Elementem leczenia zachowawczego jest także zmiana stylu życiu. Nierzadko nietrzymanie moczu wiąże się z brakiem ruchu, otyłością, paleniem czy nadmiernym spożywaniem alkoholu i innych napojów moczopędnych. Ta metoda zachowawcza, zwłaszcza na początkowym etapie rozwoju choroby, charakteryzuje się dużą skutecznością jeśli jednym z czynników powstania choroby był właśnie niezdrowy styl życia. Leczenie farmakologiczne wskazane jest przede wszystkim przy naglącym nietrzymaniu moczu. Leki mają za zadanie zmniejszenie parć, a co za tym idzie zwiększenie kontroli nad pęcherzem i polepszenie jakości życia chorego. W tym celu lekarz może przepisać leki antycholinergiczne, takie jak Oksybutynina czy Solifenacyna. Warto jednak podkreślić, iż nie leczą one nietrzymania moczu a jedynie zmniejszają jego objawy. Muszą być zatem przyjmowany przez cały czas trwania choroby. Leczenie operacyjne jest ostatecznym działaniem przy nietrzymaniu moczu, gdy metody zachowawcze oraz farmakologiczne nie przyniosły oczekiwanego skutku. Dodatkowo operacja uzależniona jest od rodzaju nietrzymania moczu i stanu pacjenta. Do operacji może kwalifikować na przykład wysiłkowe nietrzymanie moczu o dużym nasileniu, nietrzymanie moczu współtowarzyszące z chorobami neurologicznymi czy też wysiłkowe NTM spowodowane zabiegami prostaty. Należy zatem pamiętać, że nie zawsze operacja będzie najlepszym i możliwym wyjściem. Wśród najpopularniejszych zabiegów na nietrzymanie moczu wyróżnia się metody Sling i TVT wykonywane laparoskopowo. Polegają na podparciu szyi i cewki pęcherza syntetyczną taśmą lub mięśniem chorej osoby. Warto spytać się urologa bądź ginekologa o możliwość zastosowania metod operacyjnych, nie zamykając się jednak na możliwość wprowadzenia leczenia zachowawczego, które na dłuższą metę polepsza ogólny stan zdrowia chorego. Nietrzymanie moczu jest poważną i bardzo częstą przypadłością, o której mówimy stanowczo zbyt rzadko. Warto zatem pamiętać, iż szybka reakcja i skonsultowanie problemu z lekarzem może pomóc w poprawnej diagnozie oraz wprowadzeniu odpowiedniego leczenia.
Strona:1
Liczba głównych odpowiedzi na stronie:  
Dodaj odpowiedź
Aby dodać odpowiedź musisz się zalogować
Toast