Dodano1 rok temu

Do końca roku ma działać 75 Centrów Zdrowia Psychicznego

6
odpowiedzi
195
wejść
0
ocena
Odpowiedzi [ 6 ]
30
Dodano 1 rok temu
Moim zdaniem otwieranie takich placówek jest niezwykle ważne z uwagi na to co obserwujemy w naszym społeczeństwie. Problem zaburzeń psychicznych wśród dzieci jest problemem nie tylko w naszym kraju, ale również w innych częściach świata. Takiego rodzaju podejście może być dobrym rozwiązaniem, które chociaż w pewnym stopniu pozwoli na poradzenie sobie z tym problemem. W ostatnich czasach sytuacja na świecie nie sprzyja dobremu zdrowiu psychicznemu, dlatego też trzeba podjąć odpowiednie działania. Stan psychiki, który zostanie ukształtowany we wczesnym życiu przekłada się na kolejne lata.
20
Dodano 1 rok temu
Coraz więcej mówi się o zaburzeniach psychicznych występujących u najmłodszej części społeczeństwa o czym wspomina użytkowniczka maple_jane. Jak się okazuje coraz więcej działań jest podejmowanych aby ten problem rozwiązać. Przykładem mogą być chociażby porady telefoniczne, dzięki którym młodzi ludzie mogą otrzymać pomoc. Często jest to dla nich dużo łatwiejsza forma rozpoczęcia rozwiązywania swoich problemów, ponieważ rozmowa na żywo może być na samym początku zbyt dużym wyzwaniem.
20
Dodano 1 rok temu
Ależ obiecujące informacje ! Takie ośrodki są potrzebne już od dawna, mam nadzieję, że faktycznie cel otwarcia prawie 80 zostanie osiągnięty do końca roku. Centrum Zdrowia Psychicznego to miejsce, w którym można dostać natychmiast bezpłatne wsparcie przez całą dobę. Bez skierowania, bez zapisywania się na wizytę. Pomoc dostosowana jest do potrzeb. Może obejmować wizyty w poradni, pobyt na oddziale dziennym lub całodobowym, wsparcie zespołu leczenia środowiskowego, który odwiedza pacjenta w domu, by pomagać jemu i jego rodzinie. Indywidualny plan leczenia opracowują specjaliści na podstawie kontaktu z osobą doświadczającą kryzysu psychicznego. Zmienia się leczenie psychiatryczne w Polsce z izolacyjnego na środowiskowe. W ramach pilotażu Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego powstało 47 centrów zdrowia psychicznego. Można skorzystać z ich pomocy zgłaszając się do punktów zgłoszeniowo koordynacyjnych bez zapisów. Wystarczy przyjść. W miejscach tych dyżurują specjaliści w godz. 8-18. Na podstawie rozmowy z nimi zostaje opracowany wstępny plan leczenia. Pomoc w przypadkach pilnych jest udzielana w ciągu 72 godzin. Mogą to być regularne wizyty u psychiatry, psychoterapia indywidualna lub grupowa, pobyt na oddziale dziennym, leczenie domowe oparte na wizytach w domu pacjenta i terapeutycznej pracy z nim i jego rodziną. W przypadkach nagłych, wymagających hospitalizacji centra proponują opiekę całodobową w szpitalu, z którym współpracują. Coraz częściej, opisując system leczenia psychiatrycznego w Polsce, używa się terminu: psychiatria dwóch prędkości. Bo z jednej strony mamy centra zdrowia psychicznego, sprawnie działające i spełniające chyba swoją rolę, z drugiej – co najmniej półroczne kolejki do poradni zdrowia psychicznego i przepełnione szpitalne oddziały bez specjalistów. Centra niebawem będą obejmować swoją opieką tylko i aż (bo to wciąż pilotaż) jedną trzecią społeczeństwa, na mocy ostatniej nowelizacji ma ich już być bowiem 75.
10
Dodano 1 rok temu
Zgadzam się w 100% z komenatrzem Janka_janinka. Żyjemy w czasach, gdzie problemy natury psychicznej dotykają dużą część społeczeństwa - dlatego takie Ośrodki są potrzebne na wczoraj ! Jaki jest aktualny stan psychiczny Polaków? 74 procent psychiatrów, którym zadano to pytanie, uważa, że jest gorzej niż przed wybuchem pandemii COVID-19. To wyjaśnia, dlaczego do gabinetów lekarzy tej specjalności częściej niż kiedykolwiek przychodzą ludzie, którzy po raz pierwszy doświadczają zaburzeń psychicznych. W związku z doniesieniami o rosnącej liczbie pacjentów u lekarzy psychiatrów i psychoterapeutów, Centrum Terapii Dialog postanowiło zapytać reprezentatywną próbę 350 psychiatrów z całej Polski o to, jak oceniają aktualny stan psychiczny Polaków. Psychiatrzy obserwują, że obecnie "więcej osób zgłasza się po pomoc; wielu stałych pacjentów, którzy byli w stabilnej poprawie, zaczęło zgłaszać pogorszenie samopoczucia". Lekarze jednoznacznie wskazują, że główną przyczyną obecnej sytuacji jest pandemia koronawirusa. Stan psychiczny Polaków jest znacznie gorszy - pacjentów jest znacznie więcej i ewidentnie jest to spowodowane pandemią - o czym mówią sami zgłaszający się pacjenci. Przychodzą ze stanami lękowymi, zaburzeniami depresyjnymi i szeregiem powikłań psychiatryczno-neurologicznych po przebyciu covidu. "Polacy bacznie obserwują rozwój pandemii, a śledzenie informacji o COVID-19 wpływa negatywnie na ich myślenie. Widać narastającą niepewność, poczucie bezradności wobec choroby, pojawiają się ciągle nowe wątpliwości, dotyczące badań naukowych nad wirusem. Do gabinetów psychiatrów częściej niż kiedykolwiek przychodzą pacjenci, u których po raz pierwszy w życiu pojawiły się zaburzenia psychiczne. Zaburzenia psychiczne w ostatnim czasie częściej dotykają również dzieci i młodzież. Izolacja społeczna w czasie, kiedy liczba zakażonych była najwyższa, zamknięcie szkół i brak spotkań z przyjaciółmi wywołały lęk i zaburzenie poczucia bezpieczeństwa. W wynikach badania widać, że psychiatrzy zauważyli znaczny wzrost interwencji kryzysowych, do których są wzywani. Obserwujemy natężenie zapotrzebowania na pomoc psychiatryczną, w tym pilną, częściej też kieruję pacjentów na pilną hospitalizacje z pierwszej wizyty. Pacjenci docierają do lekarza często w ciężkim stanie, co powoduje konieczność leczenia szpitalnego. Liczba hospitalizowanych pacjentów znacznie wzrosła. Psychiatrzy starają się dawać z siebie wszystko, aby mierzyć się z pogorszeniem stanu psychicznego wśród Polaków. Niestety walka ta jest nierówna, bo potrzeby pacjentów rosną.
00
Dodano 1 rok temu
Kondycja opieki psychiatrycznej była słaba jeszcze przed pandemią koronawirusa. Główne problemy, z jakim borykała się służba zdrowia, to zbyt niski poziom finansowania, deficyt kadr, brak koordynacji działań, a także duże ograniczenia i nierówności terytorialne w dostępie do świadczeń opieki psychiatrycznej. Do tego dochodzą steorotypy, uprzedzenia i niewielka świadomość społeczna dotycząca chorób psychicznych, a także stygmatyzacja, dyskryminacja i wykluczanie osób potrzebujących wsparcia, pomocy lub leczenia z powodu zaburzeń zdrowia psychicznego. Przed pandemią w Polsce leczyło się psychiatrycznie ok. 1,6 mln osób. Na wizytę w poradni zdrowia psychicznego w ramach NFZ trzeba było czekać 3-4 miesiące (dokładnie: 3,6 miesiąca). W Polsce jest zaledwie ok. 4,3 tys. psychiatrów wykonujących zawód. Jeszcze mniej, bo zaledwie 455 wykonujących zawód specjalistów mamy w dziedzinie psychiatrii dziecięcej. Jak zatem będzie wyglądać krajobraz opieki psychiatrycznej po pandemii? Pandemia zmieniła nasz świat w sposób gwałtowyny, wiemy, że życie po pandemii będzie inne. Towarzyszy nam stres, niepokój o własne zdrowie, bliskich, ale także o przyszłość. Żródłem stresu jest sam proces adaptacji do tej trudnej sytuacji i jest dla wielu osób ogromnym obciążeniem psychicznym. Do tego dochodzi koniecznośc izolacji społecznej, mniejsza aktywnośc ruchowa, brak kontaktu z przyrodą. Te systuacje wpłyną na zwiększoną zachorowalnośc na choroby psychiczne. Osoby chore zaś mogą doświadczyć zaostrzenia choroby. Wszystko to będzie wpływało w sposób niewyobrażalny na zwiększenie skli potrzeb w zakresie opieki psychierycznej. Wywołana pandemią konieczność izolacji społecznej i nadchodzący kryzys gospodarczy zwiększają zapotrzebowanie na korzystanie ze zdalnych terapii. W koszyku świadczeń refundowanych przez NFZ od marca 2020 r. mamy teleporady (porada za pośrednictwem systemów teleinformatycznych lub systemów łączności): lekarskie, psychologiczne, sesja psychoterapii oraz instruktora terapii uzależnień. Szanse na rozwój w tym segmencie dostrzegają firmy technologiczne. Również lekarze widzą potrzebę tworzenia narzędzi m.in. do monitorowania stanu zdrowia swoich pacjentów. Po pandemii można spodziwać się wzrostu liczby aplikacji i rozwiązań pozwalających na zdalną opiekę nad pacjentem. Dotychczas inwestycje prywatne w segmencie opieki psychiatrycznej pojawiały się nieśmiało. W 2018-2019 roku wyraźnie wzrosło zainteresowanie prywatnych inwestorów rynkiem opieki psychiatrycznej. Teraz do gry wkraczają nowe wartości - telemedycna oraz nowi gracze - firmy technologiczne. Szacuje się, że w ciągu najbliższych 2 lat przychody firm, które tworzą rozwiązania technologiczne w obszarze psychiatrii i psychoterapii, mogą wzrosnąć nawet kilkusetkrotnie. Technologii wspomagających konkretnie psychiatrię nie ma obecnie zbyt wielu. Ważne jednak, aby nowe rozwiązania, aplikacje i programy powstawały przy zaangażowaniu ekspertów z obszaru psychiatrii, dysponujących specjalistyczną wiedzą i doświadczeniem klinicznym.
00
Dodano 1 rok temu
Ostatnie dziesięciolecia zmieniły skrajnie nieprzychylny obraz psychiatrii i psychiatrów ukształtowany w latach antypsychiatrii. Zmiana ta była możliwa głównie dzięki wprowadzeniu nowego sposobu organizacji leczenia, czyli środowiskowemu modelowi sprawowania opieki nad chorymi. Nadużycia w instytucjach totalnych znacznie zmniejszono dzięki polityce dehospitalizacji. Psychiatra stał się bliższy pacjentowi, relacja między nimi stała bardziej partnerska. Mimo tego wiele społecznych stereotypów jest nadal silnie ugruntowanych. Uprzedzenia i niechęć wobec psychiatrów nie są już wyrażane w sposób tak ideologiczny i ultymatywny jak w latach 60., jednak są nadal obecne. Coraz częściej mówi się wręcz o stygmatyzacji psychiatrów. Jest ona nadal wyraźnie odczuwana przez to środowisko. World Psychiatric Association przywiązuje olbrzymią wagę do tego zjawiska, podkreślając, że nadal znacząco wpływa ono zarówno na społeczne nastawienia do psychiatrów jak i na ich pozycję zawodową wśród lekarzy innych specjalności. Co powoduje, że również dziś psychiatrzy czują się napiętnowani? Warto przytoczyć analizę przyczyn tego zjawiska zawartą w artykule Hansa Katschniga „Czy psychiatrzy są gatunkiem zagrożonym?” Uważa on, że wśród podstawowych przyczyn wpływających na stygmatyzację znajdują się czynniki wewnętrzne (związane ze specyfiką zawodu psychiatry) oraz zewnętrzne (związane ze utrwalonymi społecznymi stereotypami). Jako jeden z najważniejszych czynników wewnętrznych Katschnig wymienia „kryzys zasobu wiedzy w psychiatrii” coraz bardziej widoczny w ostatnich latach. Mieszczą się w nim takie elementy jak trudności z diagnozą i klasyfikacją, istnienie dwóch równoległych systemów klasyfikacji (ICD i DSM). Do kryzysu wiedzy w psychiatrii przyczyniają się również trudności z rzetelną ewaluacją programów terapeutycznych. Często kwestionuje się wartość prób lekowych finansowanych przez koncerny farmaceutyczne. Zwraca się również uwagę na problemy w precyzyjnym i poprawnym metodologicznie przygotowywaniu ewaluacji procedur terapeutycznych. Większość interwencji składa się z zestawu różnych oddziaływań, trudno więc o miarodajne i jednoznaczne dane o ich efektywności. Warto wspomnieć również o braku spójnych podstaw teoretycznych psychiatrii, sytuację komplikuje również wielość wzajemnie sprzecznych koncepcji leczenia. Przykładem mogą być tu animozje między zwolennikami psychiatrii biologicznej i środowiskowej. Całkowicie odmiennie rozumieją oni skuteczne leczenie i kontekst funkcjonowania pacjenta. Tak duże zróżnicowanie modeli leczenia nie przyczynia się do spostrzegania psychiatrii jako opartej na spójnej wiedzy medycznej. Kryzys wiedzy w psychiatrii to jednak nie jedyny czynnik generujący niekorzystne spostrzeganie psychiatrów i psychiatrii. Ważne są również czynniki mieszczące się poza samą psychiatrią. Wśród nich często wymienia się niezadowolenie pacjentów z leczenia psychiatrycznego i kontaktów z psychiatrami. W ostatnich latach niezadowolenie pacjentów jest coraz bardziej wyraźnie artykułowane i nagłaśniane. Duży zasięg i odzew społeczny zgłaszanych przez pacjentów problemów z leczeniem wiąże się z dwoma elementami. Przede wszystkim w ciągu ostatnich lat zdecydowanie zmienił się sposób komunikowania i rozpowszechniania informacji. Internet, a przede wszystkim media społecznościowe, szybko docierają do coraz szerszych kręgów odbiorców. Informacje o błędach psychiatrów lub uchybieniach, do jakich dochodzi w szpitalach psychiatrycznych, błyskawicznie trafiają również do tradycyjnych mediów (prasy, radia i telewizji). Drugą przyczyną wzrastającego znaczenia negatywnych opinii pacjentów o psychiatrii są coraz lepiej zorganizowane środowiska „użytkowników psychiatrii”, „ocalałych z psychiatrii”, lub „klientów psychiatrii.” Informacje o prawdziwych lub nieprawdziwych nadużyciach, jakich dopuszcza się personel psychiatryczny wobec pacjentów, są szybko nagłaśniane i upubliczniane. Wpływa to na ugruntowywanie się nieprzychylnych opinii o leczeniu psychiatrycznym i samych psychiatrach. Negatywne doświadczenia pacjentów w związku z błędami w diagnozie, działaniami niepożądanymi leków, hospitalizacjami wbrew woli, unieruchomieniami szybko dostają się do publicznej wiadomości. Gromadzone i prezentowane są dowody na bezduszność instytucji psychiatrycznych. Jednocześnie coraz częściej podkreśla się znacznie procesu zdrowienia opartego na porozumieniu i partnerstwie jako alternatywy dla bezdusznej psychiatrii, w której chory jest jedynie biernym przedmiotem, a nie podmiotem prowadzonych działań. Przykłady wspierania procesu zdrowienia znacznie słabiej przebijają się do mediów niż doniesienia o nadużyciach w psychiatrii. Trzeba zarazem pamiętać, że rozwiązaniem nie może być ukrywanie bądź lekceważenie takich przypadków. Jest to na szczęście niemożliwe w społeczeństwach demokratycznych. Nie chodzi o to, aby opinia społeczna nie była informowana o takich przypadkach, lecz aby było ich coraz mniej oraz aby wywoływały szybką i jednoznaczną reakcję środowiska psychiatrycznego. Jedynie zdecydowane napiętnowanie i odcięcie się od przypadków nadużyć i zaniedbań oraz szybkie wdrożenie procedur naprawczych może ograniczyć ich negatywny wpływ na postawy społeczne wobec psychiatrii. Wzmacnianie stygmatyzacji psychiatrów poprzez ujawnianie negatywnych przykładów z praktyki psychiatrycznej jest faktem. Utrwala to generalnie złą opinię o psychiatrii. Przykładem może być tu stale obecny w świadomości społecznej i podtrzymywany przez media wizerunek typowego szpitala psychiatrycznego. Jest to duży zakład o charakterze zamkniętym, mieszczący się w oddaleniu od społeczności osób zdrowych. Jest przedstawiany raczej jako przygnębiające i budzące strach więzienie niż instytucja lecznicza. Natomiast nowoczesne środowiskowe placówki zdrowia psychicznego rzadko są opisywane w mediach. Negatywne opinie dotyczą nie tylko szpitali, lecz również leczenia psychiatrycznego. Trzeba pamiętać o trwającej nadal dyskusji o obawach dotyczących istoty leczenia psychiatrycznego. Sprowadzają się one w do wywodzącego się z antypsychiatrii dylematu, na czym ono właściwie polega? Czy jest prawdziwą terapią czy też tylko kontrolowaniem? W farmakoterapii upatruje się instrumentu służącego jedynie pacyfikowaniu, a nie leczeniu.Podobne postawy nadal dotyczą terapii elektrowstrząsowej, uważanej przez dużą część społeczeństwa za instrument represji. Na wizerunek psychiatrów duży wpływ mają także stereotypowe przekonania prezentowane przez lekarzy innych specjalności. Ujawniają oni postawy lekceważące, podkreślając, że psychiatria to właściwie inny rodzaj medycyny, a psychiatrzy to lekarze drugiej kategorii. Warto wspomnieć również o innym czynniku mającym wpływ na społeczne spostrzeganie psychiatrów. Elementem, który osłabia niepodważalną przez długie lata pozycję jedynego specjalisty od zdrowia psychicznego, są coraz liczniejsi profesjonaliści niebędący lekarzami działający w tym obszarze. Należy tu wymienić psychologów, pedagogów, pracowników socjalnych lub terapeutów uzależnień. Dobrym przykładem na pojawianie się nowych zawodów w Polsce jest wprowadzony niedawno do katalogu specjalności pracujących z chorymi psychicznie w placówkach psychiatrycznej służby zdrowia terapeuta środowiskowy. Psychiatrzy przestali być jedynymi autorytetami w terapii osób chorych psychicznie. Obserwując dynamikę tego zjawiska, można uznać, że będzie ono narastało. Ilustruje to sytuacja w lecznictwie odwykowym, gdzie z pacjentami pracują przede wszystkim terapeuci niebędący psychiatrami. Jednym z proponowanych przez World Psychiatric Association sposobów na poradzenie sobie z tą sytuacją jest zalecana ścisła współpraca, a nie konkurowanie z przedstawicielami tych zawodów. Można ją uznać za jeden z czynników podstawowych dla skutecznego ograniczania zjawiska stygmatyzacji psychiatrów.Sytuacja psychiatrów zmieniła się również w związku z coraz szerszymi kompetencjami innych specjalności lekarskich w zakresie leczenia zaburzeń psychicznych. Można powiedzieć, że psychiatrzy stracili monopol na ich leczenie. Lekarze pierwszego kontaktu coraz częściej zajmują się tymi problemami, ich pozycja w tym obszarze jest podkreślana również w dokumentach Światowej Organizacji Zdrowia. Obecnie w wielu krajach to lekarze pierwszego kontaktu zapisują pacjentom więcej leków przeciwdepresyjnych niż psychiatrzy.8 World Psychiatric Association uznała, że stygmatyzacja psychiatrów jest zjawiskiem tak istotnym, że należy podjąć specjalne działania mające jej zapobiegać. W 2009 roku powołano Grupę Roboczą, której celem było zbadanie zjawiska i wypracowanie metod przeciwdziałania. Jeśli chodzi o analizę przyczyn i korelatów, to zwraca się uwagę głównie na opisywany już powyżej wpływ ugruntowanych negatywnych opinii popularnych w społeczeństwie, rolę mediów, obraz psychiatrii u przedstawicieli innych specjalności medycznych oraz opinie użytkowników psychiatrii. Jeśli jednak chodzi o zalecane przez Grupę Roboczą metody przeciwdziałania stygmatyzacji, to trudno uznać je za rewolucyjne. Stanowią raczej listę dość oczywistych stwierdzeń. Przypomina się liderom opieki psychiatrycznej oraz poszczególnym psychiatrom, że ich zachowanie może przyczynić się do zwiększenia stygmatyzacji. Podkreśla się, że podstawowe znaczenie dla wzmacniania lub rozbijania negatywnych stereotypów psychiatrów ma praktyka kliniczna. Dlatego też zaleca się, aby w jej trakcie: • dbać o okazywanie szacunku pacjentom i rodzinom, • mieć orientację w wynikach badań naukowych i nowych metodach leczenia, • przestrzegać zasad etyki oraz współpracować z innymi specjalnościami medycznymi i niemedycznymi zaangażowanymi w leczenie zaburzeń psychicznych.Propozycje te są całkowicie oczywiste, fundamentalne i podstawowe. WPA jako główny sposób zwalczania stygmatyzacji zaleca psychiatrom powrót do etycznych korzeni ich profesji. Można odnieść wrażenie, że stygmatyzacja nie wydaje się problemem szczególnie ważnym i dostrzeganym obecnie przez środowisko polskich psychiatrów. Bezpośrednio po przełomie roku 1989 w odbiorze społecznym obraz polskiej psychiatrii był raczej korzystny, psychiatria i psychiatrzy nie znajdowali się na czarnej liście społecznych niechęci. Polska psychiatria nie spotkała się z tak silną krytyką ze strony ruchów antypsychiatrycznych, z jaką mieli do czynienia psychiatrzy z Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. Przyczyny tego były oczywiste i związane z realiami panującymi za żelazną kurtyną. Ukształtowanie się szerokiego i niezależnego od władz ruchu społecznego, jakim była antypsychiatria, nie było możliwe. Nie mogło dojść do zmasowanej i dogłębnej krytyki psychiatrii będącej przecież częścią państwowej, sterowanej odgórnie socjalistycznej służby zdrowia. Poza tym założenia ideologiczne leżące u podstaw antypsychiatrii nie przystawały do komunizmu: prawa człowieka, wolność, sprzeciw wobec instytucji totalnych – wszystko to z perspektywy ówczesnego reżimu można było uznać za idee wywrotowe i antysocjalistyczne. Polscy psychiatrzy uniknęli zmasowanej krytyki, jaka była udziałem ich kolegów pracujących w krajach demokratycznych. Znaleźli się pod parasolem ochronnym roztoczonym przez państwo. Właśnie dlatego polska psychiatria weszła w okres demokratycznego państwa w pełnym rozkwicie modelu azylowego. Można mówić o pewnych pojedynczych przykładach wprowadzania elementów modelu środowiskowego (oddziały dzienne, nieliczne w końcu lat 80. małe oddziały psychiatryczne w szpitalach ogólnych), ale jako całość można było ją uznać za przestarzałą, bazującą na archaicznym modelu organizacyjnym, z dominującą rolą dużych szpitali psychiatrycznych. Analizując sytuację psychiatrii w początkach lat 90. ubiegłego wieku, warto zwrócić uwagę na element niewątpliwe korzystnie wpływający na społeczne postawy wobec niej. Była nim odporność polskich autorytetów psychiatrycznych na naciski na zaangażowanie się psychiatrii w prześladowania polityczne. Polska psychiatria, jako jedyna w krajach bloku wschodniego, nie wzięła udziału w niszczeniu opozycji. Wkraczała więc w czasy demokracji jako środowisko, które potrafiło się oprzeć i nie porzuciło fundamentalnych ideałów dotyczących praw człowieka. Miało to pewien wpływ na to, że w pierwszych latach po odzyskaniu wolności stygmatyzujące postawy społeczne nie były wobec niej silnie wyrażane. Przyczynił się do tego jeszcze jeden czynnik. Mając świadomość, że model leczenia, na jakim opiera się polska psychiatria, jest przestarzały i nieprzyjazny pacjentom, elity psychiatryczne szybko podjęły prace nad wprowadzeniem nowych zasad. Rezultatem podjętych prac była Ustawa o Ochronie Zdrowia Psychicznego z roku 1994. Dokument ten można uznać za nowoczesny, ustanawiający nowe standardy niezbędne dla ochrony praw pacjenta oraz wprowadzający nowe formy wspierania ich. Ustawa otwierała drogę do budowania modelu środowiskowego. Była pierwszym krokiem w dobrą stronę. Niestety na wiele lat okazała się krokiem jedynym. Mimo apeli o budowanie psychiatrii z wykorzystaniem modelu środowiskowego i restrukturyzacje systemu ochrony zdrowia psychicznego ze strony różnych autorytetów, sytuacja do dziś nie uległa zasadniczym zmianom.15 Od uchwalenia w roku 1994 Ustawy o ochronie zdrowia psychicznego w polskiej psychiatrii do dziś zmieniło się niewiele. W systemie nadal dominują szpitale psychiatryczne, nowoczesne formy leczenia środowiskowego nie są popularne. Pewne nadzieje można wiązać z Narodowym Programem Ochrony Zdrowia Psychicznego, jednak trudno jest przewidzieć, jaką formę przyjmie jego wdrażanie i czy polska psychiatria odejdzie od modelu azylowego i dominacji szpitali psychiatrycznych na rzecz wspierania chorych w społecznościach lokalnych i środowiskowych form leczenia. Nietrudno dostrzec, że nastawienia społeczne wobec psychiatrii w Polsce w ostatnich latach wyraźnie się zmieniły. Media coraz częściej okazują psychiatrii zainteresowanie, jednak koncentruje się ono prawie wyłącznie na nadużyciach i łamaniu praw człowieka. Ich przykłady są natychmiast upubliczniane i stają się newsami z „żółtych pasków”. Wystarczy przypomnieć całkiem niedawne, nagłośnione medialnie wydarzenia w szpitalu psychiatrycznym w Radomiu. W ostatnich latach był to w Polsce pierwszy przypadek tak intensywnego zainteresowania się licznych mediów psychiatrią, niestety w jednoznacznie negatywnym świetle. Przez kilka tygodni na stronach tytułowych prasy popularnej doniesienia na temat radomskiego szpitala sąsiadowały z informacjami o sprawie „matki Madzi z Sosnowca”. Z całą pewnością ta medialna wrzawa nie przysłużyła się psychiatrii, tym bardziej że nie została zrównoważona przez stanowczą deklarację komentującą te wydarzenia płynącą ze środowiska lekarzy psychiatrów. Polskie media w ostatnich latach nie zostawiają na psychiatrii suchej nitki, koncentrując się na bulwersujących przykładach nadużyć. Można zastanawiać się, czy wszystkie powyższe tytuły i doniesienia są rzetelne, prawdziwe i wyważone. Na pewno nie zawsze. Trudno uznać, że lekiem stosowanym w szpitalu psychiatrycznym w Radomiu był specyfik „beri beri” (?). Nie chodzi tu jednak o absolutną rzetelność zamieszczanych w mediach informacji, lecz o klimat, jaki jest tworzony wokół psychiatrii. Ogólny ton wskazuje, że stała się ona łatwym celem. I wydaje się, że w znacznym stopniu sama się do tego przyczyniła. Model azylowy zawsze sprzyjał występowaniu nadużyć i łamaniu praw człowieka. Nie zapobiegnie temu nawet najlepsza Ustawa o ochronie zdrowia psychicznego. Liczą się przede wszystkim warunki, w jakich odbywa się leczenie. Jeśli jego podstawą będą szpitale psychiatryczne, a nie społeczności lokalne, to doniesienia prasowe takie jak zaprezentowane powyżej, będą się powtarzać, a klimat wokół psychiatrii pogarszać. Warto zwrócić uwagę na to, że kształtujący się nowy, jednoznacznie negatywny obraz polskiej psychiatrii to nie jedynie zasługa elektronicznych mediów informacyjnych i prasy popularnej, dla których liczy się news, im bardziej szokujący, tym lepszy. Można uznać, że jej współczesny wizerunek jest równie zły w filmie. Dobrą ilustracją tej tezy, są dwa popularne filmy z ostatnich lat w których poświęcono jej sporo miejsca. W „Ogrodzie Luizy” (reż. Maciej Wojtyszko i Łukasz Wiśniewski, 2007) psychiatra ze szpitala psychiatrycznego kompletnie nie interesuje się problemami pacjentów, podczas dyżuru jest pijany. Sanitariusz okazuje się sadystą znęcającym się nad pacjentami. Przemoc, również seksualna, jest na porządku dziennym. Szpital psychiatryczny przedstawiony jest jako miejsce straszne, niebezpieczne i jednoznacznie wrogie pacjentom. W innym znanym polskim filmie pod tytułem „Lęk wysokości” (reż. Bartosz Konopka, 2011) szpitalny psychiatra sprawia wrażenie obojętnego wobec losu swojego pacjenta, działa bezdusznie i rutynowo. Trudno znaleźć w nim empatię i zrozumienie. Szpital prezentuje się jako miejsce nieprzyjazne, raczej areszt niż placówka terapeutyczna. Oba filmy prezentują wysoki poziom artystyczny, są świetnie zagrane, były wielokrotnie nagradzane. Można uznać, że skutecznie kreują obraz polskich psychiatrów i polskiego lecznictwa psychiatrycznego w szerokich kręgach społecznych. Można oczywiście zastanowić się, czy coraz bardziej negatywny obraz psychiatrii w mediach, kinie jest prawdziwy czy też całkowicie spaczony. Trudno to jednoznacznie rozstrzygnąć, jednak zmiana w nastawieniu mediów musi mieć realne przyczyny. Warto w tym miejscu zastanowić się również, jaki jest obraz leczenia psychiatrycznego w oczach pacjentów. Badania dotyczące tego zagadnienia w Polsce nie są liczne. W badaniach prowadzonych w latach 2009-2011 obejmujących trzysta osób chorych na schizofrenię zebrano dane o ocenie jakości pracy placówek lecznictwa (głównie poradni zdrowia psychicznego) i programów środowiskowych. Osoby objęte badaniami istotnie statystycznie niżej oceniają pracę placówek lecznictwa psychiatrycznego w zakresie dyskrecji i szacunku okazywanego przez personel.Różnica ta wydaje się znacząca, jako że szacunek wobec pacjenta okazywany przez personel psychiatryczny powinien być głównym instrumentem zwalczania stygmatyzacji psychiatrii i psychiatrów. To właśnie okazywanie szacunku pacjentowi jest jednym z podstawowych zaleceń WPA mających jej przeciwdziałać. Jak na razie polscy psychiatrzy nie przykładają dużej wagi do zjawiska stygmatyzacji. Można uznać że to błąd, są bowiem poważne przesłanki sugerujące, że zjawisko to będzie narastać. Polska psychiatria nie uniknie stygmatyzujących trendów ogólnoświatowych (kryzys zasobu wiedzy, nagłaśniane błędy w leczeniu, konkurencja ze strony specjalizacji niepsychiatrycznych). Nastawienie mediów do psychiatrii jest złe i jest to trend nasilający się. Jednak za czynnik szczególnie wzmacniający stygmatyzację w Polsce należy uznać brak reform w psychiatrii, które mogłyby ją przeprowadzić z przestarzałego modelu azylowego do nowoczesnych środowiskowych form organizacji leczenia. Można zaryzykować twierdzenie, że jeśli zmiany w polskiej psychiatrii nie nastąpią szybko, to klimat wokół niej będzie się pogarszał. Być może do tego, aby zaczęła ona skutecznie przeciwdziałać stygmatyzacji, będzie musiała najpierw przejść spóźnioną o 60 lat lekcję antypsychiatrii. ( Publikacja. p. Paweł Bronowski)
Strona:1
Liczba głównych odpowiedzi na stronie:  
Dodaj odpowiedź
Aby dodać odpowiedź musisz się zalogować
Toast