Dodano5 lat temu

NIK: Chaos w opiece zdrowotnej nad dziećmi

9
odpowiedzi
255
wejść
0
ocena
Odpowiedzi [ 9 ]
00
Dodano 5 lat temu
Odpowiedzialność za kompleksowe leczenie dzieci spoczywa także w dużej mierze na rodzicach. To oni decydują czy wysłać dziecko do lekarza. Często niestety wolą wyleczyć swoje pociechy domowymi sposobami lub pójść po coś bez recepty do apteki. Nie zawsze takie postępowanie jest wystarczające, ale rodzic nie musi posiadać wiedzy medycznej. Powinien natomiast wiedzieć, kiedy udać się do lekarza. Uważam także, że lekarze prowadzący/rodzinni powinni informować i edukować swoich pacjentów jak dbać o zdrowie ich dzieci, kiedy przyjść na wizytę, jakie badania wykonać. Niestety lekarze nie mogą poświęcić tyle czasu pacjentowi ile by chcieli, przez masę dokumentów które muszą wypełniać przy każdej wizycie.
00
Dodano 5 lat temu
Trzeba także zwrócić uwagę, że dzieci same nie poradzą sobie w kwestiach zdrowotnych i są zdane na rodziców. Myślę, że dobrze byłoby wprowadzić zajęcia edukacyjne w szkole prowadzone przez lekarza czy pielęgniarkę. Wiem, że dzisiejszy brak kadry to uniemożliwia, ale myślę, że w przyszłości warto by o tym pomyśleć. Moje kolejne przemyślenie jest takie, że politycy powinni bardziej zainteresować się tym co się dzieje od dawna w służbie zdrowia. Z roku na rok jest coraz gorzej, a dopiero gdy jest bardzo źle i lekarze wychodzą na "ulicę" podejmuje się debaty i myśli nad zmianami. Mówi się, że lepiej zapobiegać niż leczyć i myślę że tu ten slogan także by pasował. Jeśli służba zdrowia byłaby stale "pod kontrolą" to nie doprowadziłoby to do stanu w jakim teraz się znajduje. Niestety cierpią na tym znów ludzie najbiedniejsi...
20
Dodano 5 lat temu
Niestety widoczne braki kadrowe odbijają się na naszym zdrowiu i co najważniejsze na zdrowiu przyszłych pokoleń. Coraz więcej rodziców leczy dzieci na własną rękę tylko dlatego,że nie mają możliwości dostania się na wizytę do lekarza w pierwszych dniach choroby, a gdy następuje poprawa już nie mają takiej potrzeby. Niestety nie posiadają dostatecznej wiedzy medycznej i często dzieci chorują przewlekle. Coraz częściej można zauważyć też, że rodzice wysyłają takie dzieci do placówek szkolnych. Gdzie niestety pielęgniarka czy też nauczyciel nie jest w stanie zwrócić uwagi na każde dziecko. Nie zdając sobie z tego sprawy jedno chore dziecko zaraża całą grupę. Nie sygnalizuje złego samopoczucia(bo przecież nic mu nie jest, trochę kaszle ale rodzice kazali iść do szkoły) więc nie jest to zgłaszane do pielęgniarki szkolnej. Myślę tak jak moja przedmówczyni, że wprowadzenie w szkołach zajęć edukacyjnych lub dodatkowych kilku godzin lekcyjnych poświęconych tematyce ochrony zdrowia i uświadomienie dzieci i młodzieży o zagrożeniach jakie mogą za sobą nieść jest bardzo dobrym pomysłem. Lekarzy jest niestety mało, nie są w stanie pilnować czy dane dziecko było na wizycie kontrolnej lub też nie.
10
Dodano 5 lat temu
Zgadzam się z Panem co do tego, że w dużej mierze zdrowie dzieci jest w rękach ich rodziców. W naszym społeczeństwie wzrasta liczba rodziców, którzy doskonale wiedzą jak zachować się w różnych stanach zdrowia ich dziecka, do jakiego specjalisty się wybrać i kiedy to uczynić. To wynika z ich własnych doświadczeń, ale również z tego, że cały czas są oni na czasie i czytają rozmaite artykuły z wiarygodnych stron, słuchają rzetelnych audycji radiowych, które często poruszają różne tematy medyczne. Bardzo ważne jest to, że dbają oni również o prawdiłowy rozwój fizyczny swoich pociech zapisując je na basen, taniec gimnastyke, sporty drużynowe czy też po prostu aktywnie spędzają czas na świeżym powietrzu. Jednak pozostaje spora grupa osób, które niespecjalnie przejmują się stanem zdrowia swoich pociech. Niezdrowie jedzenie, ciągłe przesiadywanie przed komputerem, tabletem w bardzo obciążających pozycjach przyczyniają się do pogorszenia zdrowia. Nikt tak nie zadba o zdrowie swoich dzieci jak własni rodzice. W szkołach sytuacja również nie jest zbyt wesoła, bilanse przeprowadzane odbywają się często taśmowo bez zwracania uwagi na różne nieprawdłowości. Czesto od pięlęgniarek wymaga się aby chociaż zwracały uwagę na prawidłowy rozwój postawy, aby dzieci nie nabywały się wad postawy. Wczesna interwecncja pozowli ich uniknąć. Dawniej w szkołach bardzo dobrze funkcjonowały gabinety dentystyczne. Niestety od dłuższego czasu nie znajdują się one w szkołach (chociaż niedługo ma się to zmienić). Poziom próchnicy wśród dzieci wciąż jest bardzo wysoki i należy bardzo szybko zadbać o to żeby to zmienić. Dzięki ponownemu pojawieniu się lekarzy dentysów w szkole pozwoliłoby częściową kontrolę nad prawidłowym rozwojem uzębienia wśród dzieci, które w przyszłości może być znacznie trudniejsze do skorygowania. Wiele konsekwencji w naszym codziennym życiu mają braki kadrowe wśród lekarzy i pielęgniarek. Jeżeli w krótkim czasie nie zostaną podniesione płace, to grozi nam emigracja bardzo dużej ilości młodych lekarzy, które przecież w przyszłości będą podstawą naszego lecznictwa. Nasze dzieci, podobnie jak starsi pacjenci muszą czekać w długich kolejach do specjalisty. W przypadku dzieci, wczesna ingerencja jest równie ważna jak i nie ważniejsza niż u osób dorosłych ponieważ w okresie rozwoju często dużo łatwiej jest lekarzom działać.
10
Dodano 5 lat temu
Zgadza się. W Polsce istnieje bardzo duży problem jeżeli chodzi o profilaktykę. Dotyczy to zarówno starszych osób oraz młodzieży i dzieci. Bardzo trudno jest trafić do tych osób. Najbardziej świadome jeżeli chodzi o zapobieganie chorobom są ludzie w średnim wieku. To dzieci trudno jest dotrzeć ponieważ w ich wieku najważniejsza jest beztroska zabawa i spędzanie czasu ze znajomymi. W jednym z polskich miast na wczesne wykrywanie wad wzroku, słuchu oraz postawy przeznaczono miliony złotych. Według mnie to bardzo dobre posunięcie aby zapobiec problemów tych osób. W niedalekiej przyszłości to oni będą najbardziej aktywną grupą w kraju. Warto aby była zdrowa, bo to w znacznej mierze ułatawia życie w każdym aspekcie. Wprowadzenie w 1999 roku lekarza rodzinnego jest bardzo dobrym rozwiązaniem, jednak nie do końca rozumiem usuwania ze szkół lekarzy dentystów. Przecież obecnie nawet jeżeli ktoś ma problem z uzębieniem to rzadko kiedy kieruje się z tym do lekarza rodzinnego, tylko właśnie do stomatologa. W przypadku nawet gdy zgłosi się on do takiego lekarza to i tak zostaje odesłany do przychodni stomatologicznej chociażby z braku sprzętu. Wydaje mi się, że polskie dzieci, a właściwie zdrowie ich jam ustnych mocno na tym ucierpiało, ponieważ regularne badania przeprowadzane przez rodziców nie zawsze mają miejsce, a w wieku rozwojowym jest to konieczność. Jest to przecież jeden z bardzo ważnych elementów jeżeli chodzi o dbanie o zdrowie naszych maluchów. Jak czytamy w artykule spory problem dotyczy dysproporcji pomiędzy udzielanymi świadczeniami jeżeli chodzi o miejsce zamieszkania. Nie chodzi mi tutaj nawet o województwa. Tylko różnice pomiędzy dużymi miastami, a małymi miejscowościami oraz wsiami. W tej drugiej grupie istnieje spory problem chyba w większości udzielanych świadczeń. To tam najbardziej da się odczuć braki kadrowe, ponieważ większość lekarzy chce pracować w większych miastach. Warto jest się zainteresować losem tych ludzi, w tym dzieci. Jednak na to potrzebne są spore pieniądze na wzrost wynagrodzenia dla lekarzy podejmujących tam pracę. Dodatkowo dzieci z terenów mniej zamieszkałych nie mają tak dużej możliwości korzystania z hal sportowych, basenów, boisk. Warto aby te dysproporcje wyrównać, aby dzieci z mniejszych miejscowości mogły się rozwijać lepiej niż dotychczas.
10
Dodano 5 lat temu
Zgadzam się co wniosków Naczelnej Izby Kontroli, która podkreśla, że działanie profilaktyczne w Polsce nie odbywa się na prawidłowym poziomie. Z jednej strony da się zauważyć, że w pewnym stopniu Państwo interesuje się najmłodszym pokoleniem chociażby rozpoczynając program “500+”. Jednak doskonale wiemy jak te pieniądze są często gospodarowane przez rodziców… Te pieniądze tak naprawdę miały pomagać właśnie dzieciom, stwarzać im lepsze warunki rozwoju umysłowego i fizycznego. W rzeczywistości czasem jest zupełnie inaczej. Wydaje mi się, że gdyby chociaż część z tych pieniędzy została przeznaczone na opiekę nad dziećmi to sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Gdyby chociaż jedna z tych comiesięcznych “wypłat” została przekazana na na różnego rodzaju badania, leczenie to sytuacja wśród dzieci byłaby dużo lepsza. W szybkim tempie nie uda się naprawić obecnej sytuacji i kolejki do lekarzy raptem nie zostaną zredukowane. Jednak jakby nie patrzeć spory zastrzyk gotówki z tego programu w pewnym sensie otwiera drzwi dzieciom do wizyt w prywatnych gabinetach, a nie czekanie w kolejkach, które powodują, że problem tylko się powiększa. Jak pokazują badania tylko 4% szkolnych pielęgniarek jest poniżej 40 roku życia. Może na obecną chwilę nie wygląda to zbyt strasznie, jednak na przestrzeni lat może zabraknąć osób chętnych do pracy w szkole z uwagi na niewystarczające wynagrodzenie. Obecnie z racji zwiększenia ilości klas w podstawówkach oraz w liceach automatycznie ilość obowiązków wzrasta. Warto przyjrzeć się porównaniu danych przedstawionych przez NIK w stosunku do roku ubiegłego. To wydaje mi się dobry wskaźnik tego na czym najbardziej trzeba się skupić. Problemy z kręgosłupem dotykają prawie każdej starszej osoby. Oczywiście w dużej mierze spowodowane jest to ciężką pracą, jednak bardzo istotne jest to w jakiej kondycji jest utrzymywany podczas dzieciństwa i młodości. To filar naszego ciała o który należy dbać na każdym kroku niezależnie od wieku. Otyłość to kolejny poważny problem z którym wiąże się wiele chorób. W naszym kraju jest coraz bardziej powszechna wśród dzieci. Problem ten często jest bagatelizowany przez rodziców. Poważną sprawą są również szczepienia, które ostatnio w naszym Państwie są krytykowane przez sporą grupę osób. Według mnie to również problem wymagający jak najszybszego rozwiązania przez Ministerstwo Zdrowia ponieważ choroby uznawane do tej pory za prawie już nie występujące coraz częściej są odnotowywane. Co najważniejsze stanowią one poważne zagrożenie dla zdrowia oraz życia najmłodszego pokolenia. NIK coraz częściej dopatruje się różnych poważnych uchybień. Według mnie takie działanie ma ogromny sens ponieważ uświadamia nas co należy poprawić w pierwszej kolejności, aby zarówno nasze jak i przyszłe pokolenia miały jak najlepsze życie.
10
Dodano 5 lat temu
Z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli wyłania się ponury obraz opieki zdrowotnej dzieci i młodzieży w wieku szkolnym: brakuje lekarzy i gabinetów stomatologicznych oraz pielęgniarskich, dentobusy nie spełniają swojej roli, a uczniowie coraz częściej chorują przewlekle: głównie na alergie i cukrzycę. Mają problemy z tarczycą i otyłością, a także wady kręgosłupa. Spójny system opieki zdrowotnej nad uczniami nie działa, a akcje profilaktyczne są wybiórcze i doraźne. Brakuje przede wszystkim koordynacji działań i współpracy pomiędzy poszczególnymi podmiotami: lekarzami tzw. pierwszego kontaktu, lekarzami specjalistami (ortopedami, stomatologami) oraz pielęgniarkami. Kontrolerzy zauważyli, że opieka lekarska w szkole praktycznie zniknęła wraz z pojawieniem się instytucji lekarza rodzinnego – a bardzo jej brakuje. Dzieci i młodzież w wieku szkolnym cierpią na wiele różnych przypadłości, ich kondycja nie jest zadowalająca. Cierpią na zaburzenia rozwoju, mają problem z otyłością i kręgosłupem, zapadają na choroby tarczycy, alergie, cukrzycę, coraz częściej również na nowotwory. Brakuje kadry – wszelkiej: od pielęgniarek przez lekarzy pierwszego kontaktu aż po lekarzy specjalistów. Na terenie kraju występują znaczące dysproporcje w dostępie do opieki medycznej. Prognozy są pesymistyczne – lekarzy i pielęgniarek szkolnych będzie brakować coraz bardziej, zwłaszcza, że średnia wieku wzrasta: w zawodzie pracuje duży odsetek osób po 60. roku życia. Opieka nad uczniami jest rozproszona i sprawowana przez przeróżne podmioty, nie ma należytej wymiany informacji i wyników badań pomiędzy lekarzem POZ, pielęgniarką a higienistką. Wzrasta zagrożenie epidemiologiczne: od 2013 r. do 2017 r. liczba rodziców odmawiająca obowiązkowych szczepień wzrosła o ponad 305 procent ! Najwyższa Izba Kontroli rekomenduje wdrożenie odpowiednich rozwiązań legislacyjnych, potrzebna jest ustawa oraz szereg rozporządzeń wprowadzających do szkół pielęgniarki, gwarantujących dostęp do lekarzy specjalistów (zwłaszcza na terenach wiejskich) oraz zapewnienie spójnego systemu monitorowania współpracujących ze sobą podmiotów medycznych.
10
Dodano 5 lat temu
Niestety, już kolejny raz NIK alarmuje: opieka pediatryczna jest fatalnie zorganizowana i rozproszona. Leczenie cherlawego, koślawego i chorowitego młodego pokolenia będzie nas w przyszłości kosztować naprawdę sporo. Najwyższa Izba Kontroli w przeddzień zakończenia roku szkolnego opublikowała raport, który krytycznie odnosi się do obecnego systemu leczenia dzieci i młodzieży. Termin ten uważam za niefortunny, bo wnioski z kontroli szybko ulecą przez wietrzone sale i zanim nadejdzie jesień, wszyscy o nich zapomną. Ponieważ surowa ocena NIK okazała się miażdżąca dla obecnego systemu – w którym brakuje lekarzy pediatrów, szkolnych pielęgniarek i higienistek, a całość jest nieskoordynowana i pozbawiona nadzoru – Ministerstwo Zdrowia bardzo szybko wysmażyło odpowiedź, w której łagodnie odnosi się do zarzutów, obiecując rychłą poprawę. W 1999 r. wraz z początkiem systemu ubezpieczeniowego wprowadzono do podstawowej opieki zdrowotnej lekarzy rodzinnych i na ich barki zrzucono odpowiedzialność – także profilaktyczną – nad uczniami. Dziś NIK krytykuje ten krok, ale nie jest w tym wcale pierwszy, gdyż wyrwa, jaka powstała po medycynie szkolnej, widoczna jest już od dawna i na zagrożenia wielokrotnie wskazywali inni eksperci. Wraz z nową organizacją lecznictwa zlikwidowano również: wojewódzkie przychodnie matki i dziecka, poradnie D monitorujące rozwój dzieci zdrowych, gabinety stomatologiczne i lekarskie w przedszkolach oraz szkołach. Odpowiedzialność spadła na rodziców, co nie byłoby może niczym złym, gdyby nie byli tak zdezorientowani, u kogo mają swoje dzieci leczyć i na co zwracać uwagę. Tymczasem większość nauczycieli i rodziców nie wie, że ich podopieczni mają poważne problemy zdrowotne, bo sami tego nie zauważają i coraz rzadziej badają. Efekty są opłakane: krzywe łopatki, alergie, wady serca, popsute zęby – młode pokolenie mamy cherlawe, koślawe i chorowite. Czy to jednak wina braku nadzoru dorosłych, czy fatalnie zorganizowanej i rozproszonej opieki pediatrycznej? Zdaniem NIK wyłącznie to drugie. W założeniach reformy chodziło o to, aby lekarz rodzinny był jak najbliżej pacjentów i przejął całą profilaktykę wraz z leczeniem. Ale jeśli matka odwiedza z dzieckiem przychodnię tylko wtedy, gdy ono wymiotuje lub gorączkuje, to kiedy lekarz ma kontrolować jego rozwój? Ostatnio utrudniona jest nawet profilaktyka wszawicy w szkołach, ponieważ higienistki nie chcą przeglądać włosów bez zgody rodziców. Co urasta do paranoi, bo jak działać, kiedy matka lub ojciec są nieświadomi zagrożenia albo obawiając się ośmieszenia dziecka przed klasą, nie chcą zgodzić się na takie oględziny? Rozmontowanie medycyny szkolnej poszło szybko, ale jej odbudowa nie będzie łatwa. Przedwyborcze obietnice Prawa i Sprawiedliwości w tej kwestii należą do kolejnych z listy niespełnionych, bo nie widać nawet na horyzoncie zastępów pielęgniarek i higienistek gotowych znaleźć zatrudnienie w placówkach oświatowych. Obowiązek utworzenia gabinetów (wraz ze znalezieniem personelu) nałożono na samorządy, ale bez narzędzi, a mówiąc wprost – kasy, obietnice sprzed dwóch lat pozostają na papierze...
00
Dodano 5 lat temu
Zgadzam się z Panią w stu procentach ! Program dentobusów jest tu dobrym przykładem, bo Ministerstwo Zdrowia rozpiera duma z tego pomysłu, ale poza dumą efekty są mizerne. NIK już zresztą podważył prawidłowość przeprowadzonego przetargu na te pojazdy, a to niejedyny problem. Bo dlaczego tak trudno znaleźć stomatologów, których udałoby się ściągnąć do tych obwoźnych gabinetów na kółkach, wypełniających nomen omen ubytki po stacjonarnych gabinetach szkolnych? Konsultanci krajowi w dziedzinach medycyny dotyczących dzieci od dawna przedstawiają w raportach niepokojący obraz sytuacji kadry medycznej. Te problemy wciąż narastają w związku z odchodzeniem personelu medycznego na emerytury, nierównościami w dostępie do lekarzy specjalistów oraz kształcenia specjalistycznego. Jednak ich opinie w niewielkim stopniu były uwzględniane przy przyznawaniu miejsc specjalizacyjnych dla lekarzy i dentystów, co leży w gestii ministra zdrowia.Starsi pediatrzy z rozrzewnieniem wspominają czasy, gdy Polska szczyciła się wzorcowym systemem opieki zdrowotnej nad dziećmi. I to bez zaangażowania prywatnych sponsorów. Teraz rośnie nam stosunkowo wysoka, ładnie wyglądająca, ale jednak chorowita generacja. Koszty jej leczenia, gdy dorośnie, będą znacznie większe, niż gdyby zastosować prawidłową opiekę pediatryczną we wczesnym okresie życia. W swojej odpowiedzi na zarzuty NIK Ministerstwo Zdrowia obiecuje, że sytuacja ulegnie poprawie od nowego roku szkolnego, ponieważ trwają prace nad ustawą o opiece zdrowotnej nad uczniami. Przewidywanym terminem wejścia jej w życie jest 1 września. W ocenie NIK jest to jednak mało realne. Rozpoczęły się przecież wakacje. Może jeszcze nie dla polityków, ale kto zmusi ich do tego, by pochylili się nad zdrowiem już narodzonych?
Strona:1
Liczba głównych odpowiedzi na stronie:  
Dodaj odpowiedź
Aby dodać odpowiedź musisz się zalogować
Toast