Dodano5 lat temu

W Polsce maleje skala nadumieralności mężczyzn

6
odpowiedzi
106
wejść
0
ocena
Odpowiedzi [ 6 ]
00
Dodano 5 lat temu
Myślę, że to normalne, iż mężczyźni na Zachodzie mają bardziej przybliżoną długość życia do kobiet. Równouprawnienie zaznaczone jest tam wyraźniej niż u nas. Kobiety zaczynają wykonywać coraz więcej męskich zawodów, ale nie jest to wskazane. Są prace, które dla wielu kobiet są zbyt dużym obciążeniem i jest to zupełnie naturalne.
00
Dodano 5 lat temu
Głównymi przyczynami zgonów w naszym kraju są choroby układu krążenia, nowotwory oraz urazy i zatrucia. Podobnie jak w innych krajach, występuje u nas nadumieralność mężczyzn, jednak skala tego zjawiska jest znacznie wyższa. W miastach mężczyźni żyją dłużej niż na wsi. W przypadku kobiet średnia długość życia jest taka sama. Nadal utrzymuje się duże regionalne zróżnicowanie przeciętnego trwania życia. W województwie łódzkim średnia długość trwania życia mężczyzn jest najkrótsza w Polsce - w 2016 roku wynosiła 72 lata. Jest to ponad 3 lata mniej niż w województwie podkarpackim i małopolskim, które od lat są wiodącymi pod względem długości trwania życia. Najkrócej żyją mieszkanki województwa łódzkiego i śląskiego - 80,8 i 80,9 lat. Wieku co najmniej 82,8 lat dożywają kobiety mieszkające w województwie podkarpackim, małopolskim i podlaskim. Mimo pozytywnych zmian przeciętnego trwania życia, Polska nadal wypada niekorzystnie na tle czołówki krajów europejskich. Długość życia Polaków jest krótsza o kilka lat: w przypadku mężczyzn o ponad 7 lat, kobiet o 4 lata. Wśród 40 krajów nasz kraj zajmuje lokatę w trzeciej dziesiątce: mężczyźni 27, kobiety 23 miejsce. Przeciętny Polak żyje 8 lat krócej niż Polka. Taka tendencja utrzymuje się w całej ludzkiej populacji. Są też dowody naukowe na to, że we wszystkich gatunkach samce żyją krócej niż samice. To, że mężczyzna będzie żył statystycznie krócej wiadomo już przed jego narodzinami. Problem zaczyna się w okresie życia płodowego. U wszystkich ssaków (a do nich właśnie należymy) każdy chromosom przechowujący ważne informacje genetyczne występuje w dwóch kopiach. Geny związane z płcią faworyzują kobietę. Ma ona podwójny chromosom X, co zwiększa szanse naprawiania defektów. Mężczyzna wyposażony w pojedyncze chromosomy X i Y jest w gorszej sytuacji. Jeśli w jednym z chromosomów pojawi się defekt, organizm może skorzystać z zapasowego banku danych. Ale w przypadku chromosomów płci jest inaczej. U kobiet chromosom X ma swoją kopię, a mężczyźni mają tylko jeden chromosom X i jeden chromosom Y. Chromosom Y zawiera jedynie kilkadziesiąt genów, które odpowiadają za rozwój męskiego organizmu. W chromosomie X znajduje się ponad tysiąc genów, gdzie są zapisane ważne informacje, ale niezwiązane bezpośrednio z rozwojem płciowym. Tak więc mężczyźni wszystkie dane mają tylko w jednej kopii. Jeżeli w genach wystąpią jakieś defekty, organizm nie ma skąd pobrać prawidłowych informacji. Tym samym ryzyko wystąpienia różnych defektów jest dużo wyższe u mężczyzn niż u kobiet. Według niektórych uczonych krótszym życiem mężczyźni płacą za ciągłą sprawność seksualną i niemal niekończące się możliwości reprodukcyjne. Twierdzą też, że winę za ten stan rzeczy ponosi testosteron – męski hormon płciowy. W okresie tzw. młodej dorosłości (15-24 lata) hormon ten odpowiada także za dużą liczbę zgonów, ponieważ prowokuje autodestrukcyjne zachowania. Młodzi mężczyźni częściej niż kobiety giną w wypadkach drogowych, są ofiarami morderstw. Statystyki medyczne pokazują, że wśród mężczyzn jest 4 do 5 razy wyższa śmiertelność z powodu nadużywania narkotyków i alkoholu. Panowie są także słabsi psychicznie. Depresja, do której często nie umieją się przyznać i której nie chcą leczyć, bywa maskowana niebezpiecznymi zachowaniami. Często też kończy się samobójstwem. Ale testosteron to nie tylko skłonność do ryzyka. Jego wysoki poziom może (choć nie zawsze tak jest) nasilać niszczycielskie działanie stresu i podnosić poziom złego cholesterolu we krwi, a więc zwiększać zagrożenie zawałem i udarem. I jeszcze jedna męska słabość – układ odpornościowy. Jest on bardziej podatny na infekcje, ale mniej skory do wszczęcia reakcji obronnych.
00
Dodano 5 lat temu
eśli są jeszcze mężczyźni, którzy uważają kobiety za słabą płeć, najwyższy czas, by poważnie przemyśleli ten pogląd. Gdy wziąć pod uwagę najbardziej oczywiste kryterium – zdolność utrzymania się przy życiu – panie biją panów na głowę, od urodzenia aż po późną starość. Przeciętny mężczyzna wprawdzie przebiega setkę szybciej niż przeciętna kobieta i unosi większe ciężary, ale to kobiety żyją obecnie od pięciu do sześciu lat dłużej. Wśród 85-latków przypada średnio sześć kobiet na czterech mężczyzn. U 100-latków stosunek ten wynosi ponad dwa do jednego. A w kategorii 122 lat – obecnej granicy długości życia ludzkiego – kobiety prowadzą jeden do zera. Dlaczego żyją dłużej? Według jednej z teorii mężczyzn przedwcześnie wpędza do grobu ciężka i stresująca praca zawodowa. Jednak gdyby tak było, różnica między obiema płciami powinna się obecnie zacierać, a może nawet zaniknąć za sprawą postępującego równouprawnienia. Tymczasem niewiele wskazuje na to, by faktycznie tak się działo. Kobiety wciąż przeżywają swoich mężów mniej więcej o tyle, o ile ich matki (pozostające w domu przy dzieciach) przeżywały pracujących zawodowo ojców. A poza tym, czy naprawdę służbowe obowiązki mężczyzn z poprzedniego pokolenia były bardziej wyczerpujące niż domowe zadania kobiet? Wystarczy pomyśleć, jaki stres i wysiłek są związane z tradycyjną rolą pań – w typowym stadle role obu płci mogą być tak samo trudne. A według statystyk to akurat mężczyznom małżeństwo bardziej służy: żonaci żyją zdecydowanie dłużej niż kawalerowie, podczas gdy mężatki tylko nieznacznie wyprzedzają pod tym względem panny. To kto ma w końcu łatwiej? Być może jest tak, że kobiety żyją dłużej, ponieważ mają zdrowsze nawyki: mniej palą i nie nadużywają alkoholu w takim stopniu, jak mężczyźni, a do tego lepiej się odżywiają. Jednak liczba palących kobiet rośnie, wiele z nich sięga też po niezdrowe potrawy i napoje. A seniorki są generalnie w gorszej formie niż seniorzy, więc argument dotyczący zdrowszego stylu życia wydaje się wątpliwy. Wielu naukowców jest zdania, że proces starzenia to skutek stopniowego gromadzenia się olbrzymiej ilości drobnych błędów: tu uszkodzona nić DNA, tam nieprawidłowe białko itd. Kumulatywna natura tego procesu oznacza, że długość naszego życia wynika z wzajemnej relacji między tempem powstawania szkód w komórkach a wydajnością ich reperacji. Mechanizmy obsługi i naprawy w naszych komórkach są cudownie skuteczne – dlatego żyjemy tak długo – jednak daleko im do doskonałości i część błędów pozostaje nieskorygowana. Wraz z upływem dni, miesięcy i lat gromadzi się ich coraz więcej. Starzejemy się, bo w naszym ciele wciąż pojawiają się usterki. Moglibyśmy spytać, dlaczego organizm nie radzi sobie z naprawą lepiej. Na dobrą sprawę, pewnie dałoby się skuteczniej korygować błędy; teoretycznie można to robić na tyle dobrze, by żyć wiecznie. A jednak tak się nie dzieje – moim zdaniem dlatego, że wymagałoby to nieopłacalnie wysokich nakładów energii. Kiedy bowiem proces starzenia ewoluo­wał, nasi przodkowie, łowcy i zbieracze, nieustannie musieli walczyć z głodem. W interesie gatunku, znajdującego się stale pod presją doboru naturalnego wymuszającego jak najlepsze wykorzystanie skąpych zasobów energii, bardziej leżało rosnąć i rozmnażać się, niż żyć wiecznie. Z perspektywy genów, ciało stanowiło jedynie pojazd krótkiego zasięgu, który trzeba utrzymać w sprawności na tyle, by dotrzeć do etapu rozmnażania – natomiast żadne większe inwestowanie w nie nie miało sensu wobec dużego prawdopodobieństwa przypadkowej śmierci. Innymi słowy, geny są nieśmiertelne, a ciało – to, co Grecy nazwali soma – jest przedmiotem jednorazowego użytku. Czy to możliwe, że kobiety żyją dłużej, ponieważ są bardziej potrzebne? Miałoby to wszak doskonałe uzasadnienie biologiczne. U ludzi – podobnie jak u większości gatunków zwierząt – stan kobiecego ciała jest niezwykle ważny dla osiągnięcia sukcesu reprodukcyjnego. Płód rozwija się w łonie matki, a noworodek jest karmiony piersią. Jeśli więc organizm samicy zostaje zbyt osłabiony na skutek uszkodzeń, szanse na urodzenie przez nią zdrowego potomstwa są zdecydowanie mniejsze. Natomiast rola samca w reprodukcji nie jest już tak zależna od utrzymywania ciała w zdrowiu....
00
Dodano 5 lat temu
Istnieje przekonanie, że płeć żeńska jest słabsza. Tymczasem to kobiety, niezależnie od narodowości, żyją dłużej od mężczyzn. Naukowcy z Uniwersytetu Sydney w Australii postanowili sprawdzić dlaczego tak się dzieje. Australijczycy doszli do ciekawych wniosków, że za tym wszystkim stoi organella o nazwie mitochondrium. Mężczyźni mają słabsze geny. Tak wynika z badań przeprowadzonych przez dr Madeleine Beekman i jej zespołu z Uniwersytetu Sydney w Australii. Naukowiec na łamach „The Economist” opisała swoją hipotezę. Według Australijki i jej zespołu badawczego, wszystko sprowadza się do jednej organelli – mitochondrium. To ona odpowiada za to, że mężczyźni żyją krócej od kobiet. Mitochondria odpowiadają za tworzenie ATP. To ten molekuł jest głównym źródłem napędzającym ludzki organizm. Otrzymujemy go od jednego rodzica – matki. Dlatego ten materiał genetyczny może jedynie się rozwijać u kobiet, natomiast u mężczyzn nie. Mitochondria męskie znajduje się w ślepym zaułku. Nawet jeśli udoskonalą się w ciele jakiegoś mężczyzny, to ich materiał genetyczny nie zostanie przekazany dalej. Swoją hipotezę australijska naukowiec potwierdza wynikami różnych badań zdrowia. Dr Beekman opisała w nim oddziaływanie pewnej choroby, znanej jako dziedziczna neuropatia nerwu wzrokowego Lebera. Występuje ona u osób z wadliwymi mitochondriami. Jednak w przypadku kobiet, cierpi na nią tylko 10 proc. osób z taką wadą, a w przypadku mężczyzn aż 50 proc. Jednym słowem, kobiety rzadziej na nią chorują. Naukowiec podała ten przykład „The Economist”, jednak mówi, że jest wiele innych chorób, które potwierdziłyby jej tezę. Za jakiś czas z pewnością okaże się, czy jest ona prawdziwa. Mimo wszystko to ciekawe spojrzenie na to, dlaczego kobiety żyją dłużej od mężczyzn.
00
Dodano 5 lat temu
Ten artykuł, to niezły żart, hipoteza w nim nie ma sensu, gdyż sama sobie przeczy, najpierw czytamy ze mitochondria dzieci dziedziczymy po kobietach, a później używa się tego jako argumentu że mężczyźni przez to maja słabsze geny, otóż w tym tkwi problem, że kobiety tak jak i mężczyźni maja takie same mitochondrialne dna a to dla tego, że mężczyźni dziedziczą je po swoich matkach.
00
Dodano 5 lat temu
a koncepcja jest całkowicie pozbawiona sensu. Albo, co bardziej prawdopodobne, pani coś się poplątało. Mitochondrialne DNA dziedziczymy po matce, czyli wszyscy mężczyźni mają mtDNA swoich matek, a więc kobiece mtDNA. skoro tak, ewentualne mutacje genetyczne w obszarze tej struktury zachodzące w organizmie mężczyzny nie mają znaczenia dziedzicznego, więc nie mają szans na rozprzestrzenienie się w populacji. I odwrotnie, mutacje w mtDNA zachodzące u kobiety będzie zawsze (o ile będzie miałą potomstwo) przekazane na następne pokolenie. Jeżeli będzie to zmiana korzystna ewolucyjnie, rozprzestrzeni się w populacji, a jeśli nie to zaniknie.Ale zawsze musi jednakowo oddziaływać na obydwie płcie (bo statystycznie każda kobieta rodzi tyle samo dziewczynek co chłopców). Ale po napisaniu tego zaczynam się domyślać o co chodziło autorce badań, a czego chyba nie zrozumiał, albo nie potrafił przekazać w tym artykule autor tekstu: przypadkowe niekorzystne dla mężczyzn mutacje w obrębie mtDNA, nie są rugowane z populacji, a korzystne dla kobiet mutacje są w niej utrwalane. Taka koncepcja byłą by możliwa, gdyby założyć że organizmy kobiety i mężczyzny w zakresie funkcjonowania mitochondriów były inne.
Strona:1
Liczba głównych odpowiedzi na stronie:  
Dodaj odpowiedź
Aby dodać odpowiedź musisz się zalogować
Toast